Różaniec wyzwaniem dla (świeckich) dominikanów

W lipcu 1963 r. w Rzymie odbywał się III Kongres Różańcowy. Jego zakończeniu przewodniczył ówczesny generał Zakonu Dominikańskiego, o. Aniceto Fernandez OP.

W wygłoszonym przy tej okazji przemówieniu zwrócił uwagę na trzy sprawy, które pozostają aktualne pomimo upływu ponad 50 lat.

Stolica Apostolska, która zawsze udzielała szerokiego poparcia modlitwie różańcowej, nie zarezerwowała odpowiedzialności za nią dla siebie. Złożyła pieczę nad pobożnością różańcową w ręce Zakonu Braci Kaznodziejów, by ten ją zachował i szerzył w najwłaściwszy i najpewniejszy sposób. (...)

Skoro zaś Różaniec przez ręce błogosławionej Dziewicy Maryi i z woli biskupów Rzymu został w sposób szczególny powierzony naszemu Zakonowi, zarówno jeśli chodzi o jurysdykcję, jak i głoszenie, starajmy się nie zawieść zaufania Kościoła i troszczmy się o to, by dla jego dobra pobożność różańcowa nie przestała się rozwijać.

Zachować i szerzyć

Dziś może dla wielu osób nie być oczywiste, jak ścisłe i wielowiekowe są związki modlitwy różańcowej z Zakonem Dominikańskim. Nie wnikając w skomplikowane zagadnienia historii początków różańca i kształtu, w jakim znamy go dzisiaj, nie da się zaprzeczyć, że dominikanom ta forma modlitwy zawdzięcza najwięcej. Znajdowało to wielokrotnie potwierdzenie w dekretach papieży i Stolicy Apostolskiej, a zaangażowanie naszego Zakonu w promowanie różańca wielokrotnie podkreślali następcy świętego Piotra, szczególnie zaś Leon XIII, nazywany „papieżem różańca" z powodu kilkunastu dokumentów, które poświęcił tej formie modlitwy.

Jeśli rzeczywiście dzisiaj modlitwa różańcowa jest uznawana za dziedzictwo całego Kościoła - jest to powód do wielkiej radości. Wydaje się jednak, że nadal wiele pozostaje do zrobienia, aby nie tylko mówić o różańcu, ale także uczyć, jak tę modlitwę dobrze przeżywać. Nie chodzi przecież o mechaniczne powtarzanie formuł ani o wyrobienie jakiejś „normy". Wielu inspiracji do głębszego wejścia w taką formę modlitwy dostarczył nam m.in. święty Jan Paweł II w wydanym w 2002 r. liście Rosarium Virginis Mariae. Obawiam się, że wciąż za mało przyswoiliśmy sobie te treści (o ile w ogóle kiedykolwiek zapoznaliśmy się z nimi...?).

Często mówi się, że polska pobożność maryjna jest bardzo powierzchowna. Jako świeccy, którzy decydują włączyć się w Zakon Dominikański, również i my bierzemy na siebie współodpowiedzialność za to, aby tę pobożność umacniać i pogłębiać. Może warto więc w tych najbliższych (nie tylko październikowych) tygodniach przeczytać (po raz kolejny, a tym bardziej - jeśli po raz pierwszy) list Jana Pawła II, a potem uczyć się w proponowany tam sposób modlitwy różańcowej, aby móc potem przekazywać innym owoce swoich własnych poszukiwań w tym zakresie? Może dzięki naszemu świadectwu ktoś odkryje, że różaniec, który do tej pory go nużył, okaże się życiodajnym sposobem na spędzanie czasu z Chrystusem i patrzenie na Jego życie oczami Maryi?

Rodzinom, dzieciom, wszystkim

Jako doskonała i odpowiednia forma modlitwy, Różaniec zasługuje na to, by poświęcić mu wszystkie siły, oraz stwarza zawsze i wszędzie liczne sposobności do apostolatu. Specyficznie dominikański apostolat maryjny winien być zatem właśnie apostolatem różańcowym, szczególnie wówczas, gdy chodzi o dwa niezwykle dziś istotne aspekty różańcowej praktyki:

a) O apostolacie różańcowym mówi się w pierwszym rzędzie w odniesieniu do rodzin. Rodzina chrześcijańska, jako żywa komórka Mistycznego Ciała Chrystusa oraz przez sakrament małżeństwa, uczestniczy w jedności i świętości Kościoła. Różaniec winien więc być niezwykle skutecznym środkiem sprzyjającym jedności i świętości rodziny.

b) Drugim aspektem jest bardzo wysoka pedagogiczna wartość Różańca. Koronka do Najświętszej Maryi Panny to godna podziwu synteza całego chrześcijańskiego katechizmu – zarówno dogmatyki, jak i moralności oraz życia duchowego. Różaniec jest znakomitym środkiem pomagającym utrwalić sobie i wcielać w życie treści przekazywane podczas katechezy, dlatego też w pierwszym rzędzie powinno się go uczyć dzieci.

Ojciec Fernandez w swoim przemówieniu zwrócił uwagę na dwa szczególne obszary, w których może dokonywać się apostolstwo różańcowe. Co ważne - oba te obszary są szczególnie łatwo dostępne właśnie dla nas, osób świeckich. Zarówno modlitwa w rodzinie (najpierw własnej, ale także zachęcanie do takiej modlitwy innych rodzin), jak i uczenie modlitwy różańcowej dzieci - to dwie przestrzenie, w których jako osoby świeckie możemy często realizować powołanie do głoszenia Chrystusa. Jak to robić? Na pewno warto zacząć od zaproszenia Ducha Świętego, aby pokazywał nam drogę. A potem - aby dodawał sił do jej podjęcia. Zachęta do różańca wydaje się być przecież czymś nieskomplikowanym :)

Inaczej niż zwykle

I ostatnia podpowiedź od o. Aniceto:

Jako że z natury różaniec wymaga tylko rozważania tajemnic naszego Pana Jezusa Chrystusa czy Najświętszej Maryi Panny, wydaje się, że w indywidualnej praktyce dopuszczalna jest nieco większa swoboda w zakresie wyboru rozważanej tajemnicy.

Uczciwie przyznam, że kilka razy w życiu zdarzyło mi się odmawiać nieortodoksyjne” tajemnice różańcowe. Na przykład odrzucenie Chrystusa przez Jego ziomków w Nazarecie. Albo Jego modlitwę arcykapłańską czy wskrzeszenie Łazarza. W modlitwie różańcowej nie chodzi o to, abym to ja dobrze czuł się podczas jej odmawiania, ale zdarzają się przecież takie chwile, gdy przeżywamy jakieś konkretne strapienie czy kłopoty - i jakiś szczególny fragment Ewangelii staje nam się wyjątkowo bliski albo zaczyna nam „chodzić po głowie”. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wziąć wówczas taki fragment „na różańcowy warsztat" i razem z Maryją kontemplować tajemnice Chrystusa nieco inne niż te, które przekazuje nam wiekowa tradycja.

Mnie osobiście taka nietypowa forma tej modlitwy pomagała w usłyszeniu i przyjęciu Bożego Słowa, które - jak czułem - było do mnie kierowane szczególnie w tym konkretnym momencie. Może to będzie „atrakcyjna” propozycja także dla innych, którzy doświadczają jakiegoś kryzysu w modlitwie różańcowej?

 To jak, apostołujemy różańcowo?