Skoro i tak nie dotrzymam postanowień...

Czy lepiej czynić postanowienia – czy ich dotrzymywać?

Oczywiście, że dotrzymywać – tak zapewne brzmiałaby odpowiedź wielu z nas. Ale skoro tak, dlaczego nadal podejmujemy nowe postanowienia, wiedząc jak często i łatwo je łamiemy? Szczególnie postanowienia noworoczne są przede wszystkim pożywką dla wszystkich satyryków i kpiarzy. Jeśli jednak celem podejmowania postanowień miałoby być tylko samo ich podejmowanie – bo przecież wiemy dobrze, że na pewno nie damy rady ich dotrzymać – bylibyśmy już tylko o krok od cynizmu.

Mimo naszej tendencji do beztroskiego składania sobie obietnic, nie powinniśmy zbyt łatwo rezygnować z czynienia postanowień. Nawet najbardziej banalne i powierzchowne postanowienie jest znakiem naszego pragnienia prawdy, dobra i piękna. I pośród całej masy niedotrzymanych postanowień, złamanych obietnic, nieudanych miłości, Bóg nadal szuka człowieka i czeka na jego decyzję.

Najbardziej widać to w sakramencie spowiedzi. Po wyznaniu grzechów mamy wyrazić nasz żal za nie i intencję unikania ich w przyszłości: mocno postanawiam, z pomocą Bożej łaski, więcej nie grzeszyć i unikać wszystkich okazji do grzechu.

W takiej formule można dostrzec sporo mądrości. Łączy się tu intencja człowieka z Bożą łaską. Zaraz po „mocno postanawiam” dodajemy: „z pomocą Bożej łaski”. Żadna z tych dwóch części nie może nam umknąć. Musimy zaangażować naszą wolę i serce. To jednak nie wystarczy – nawet najlepsze nasze intencje ugną się pod presją i staną się kolejnym kamieniem na drodze wybrukowanej naszymi dobrymi chęciami.

Człowiek jest stworzony do czynienia postanowień. To wielka wartość, gdy czyjeś słowo ma znaczenie. Kościół wzywa nas, abyśmy wyrazili nasza intencję zmiany, poprawy naszego życia, bo dostrzega tę część tego procesu, która zależy od nas i której nikt i nic – nawet Bóg – nie może podjąć za nas. Bóg czeka na nasze postanowienia. Święty Augustyn przypomniał o tym, mówiąc: „Bóg, który stworzył cię bez ciebie, nie zbawi cię bez ciebie”. Bóg stworzył nas mężczyznami i kobietami, którzy mogą Go wybrać – w sposób wolny i pewny, pośród rozmaitych prób i pokus.

Przy spowiedzi mamy zatem uczynić dość szalone postanowienia – i Bóg dobrze wie, że nie możemy nawet marzyć o tym, że dotrzymamy go jedynie mocą naszej najbardziej nawet wytężonej dobrej woli. Czy lepiej zatem czynić postanowienie, czy je wypełnić? A może chodzi tylko o to, aby „chcieć dobrze”? Czy sama ta myśl nie wystarczy? Bogu dzięki – nie, nie wystarczy. Mocne postanowienie odwrotu i unikania wszystkiego, co do grzechu prowadzi, nie ma być jedynie moją myślą czy pragnieniem w powszechnie rozumianym tego słowa znaczeniu. Gdy mowa o spowiedzi, moje mocne postanowienie to poddanie samego siebie mocy łaski, przemiana moich zwyczajów, sposobu mówienia i zachowania, odnowa sposobu myślenia i rozróżniania dobra od zła, umocnienie się w pragnieniu dobra, prawdy i piękna.

To Boża łaska podtrzymuje to postanowienie, kiedy okazuje się ono nie tak mocne jak wydawało się na początku. To dzięki Bożej łasce widzę celowość takiego postanowienia, kiedy pokusa zasłania mi sens trwania przy nim. Wreszcie to Boża łaska pomaga mi przejść obok okazji do grzechu i wytrwać w dążeniu do świętości, nawet jeśli wydaje się, że mi się to nie za bardzo opłaca.

Łaska płynąca przez sakrament spowiedzi to dar, który warto sobie przypominać i warto do niego regularnie sięgać. Pamiętaj, chrześcijaninie, o swojej godności i o miłosierdziu Boga. Uczyń odpowiednio częstą spowiedź mocnym postanowieniem na nowy rok w twoim życiu.